Świąteczna gorączka. Czym są dla nas Święta?
Świąteczna gorączka. To hasło nie wymaga wielu wyjaśnień. Przygotowania do Świąt spędzają sen z wielu powiek. Kalendarz świątecznych przygotowań zaczyna się często już około miesiąc przed Wigilią, bo jest tyle do zrobienia, że lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Gdy przychodzą święta, wielu z nas jest już tak zmęczonych, że marzy tylko o tym, aby było już po wszystkim.
Tradycja 1. Świąteczna gorączka
Rodzinne Święta w dużym gronie są w Polsce, a zwłaszcza w niektórych jej regionach, bardzo silnie zakorzenioną tradycją. Rodzina zbiera się na wspólnym biesiadowaniu od rana do wieczora, a jedzenia musi wystarczyć dla wszystkich na kilka dni. A najlepiej, aby jeszcze zostało! To też swego rodzaju tradycja. Zamiennie użyłabym określenia schemat, w który należy się wpisać. Wprawdzie coraz więcej osób stara się wyłamywać z tych schematów i decyduje się na przykład przygotować znacznie mniej potraw, niż dwanaście, ale te osoby mogą z kolei spotkać się z dezaprobatą rodziny i otrzymać komunikat, że nie wystarczająco się postarały. Tak więc świąteczna gorączka jest na tyle mocno zakorzeniona w naszej mentalności, że za zrezygnowanie z przeżywania jej grożą swego rodzaju społeczne „sankcje” w postaci dezaprobaty i przyklejenia łatki „buntownika”, „złej gospodyni/ złego gospodarza” (lub po prostu leniwej/ leniwego!). Zahacza to trochę o ostracyzm…
Tradycja 2. Świąteczny perfekcjonizm
Nie dość, że jest tyle do zrobienia, to jeszcze należy to zrobić i d e a l n i e. Tylko perfekcyjnie ubrana choinka, wysprzątane „na błysk” mieszkanie i stół nakryty bez zarzutu mogą stworzyć świąteczną atmosferę, o którą nam chodzi. Dlatego potrafimy się zaharowywać ponad siły, aby osiągnąć ten efekt. Nie śpimy, padamy ze zmęczenia, ale nie możemy odpuścić. Bo jak by to o nas świadczyło… w końcu przychodzi Wigilia i cud, jeżeli starczy nam sił, aby jeszcze się nią cieszyć…
Tradycja 3. Świąteczne kłótnie
… stąd mamy i świąteczne kłótnie. Zmęczenie, stres, napięcie sprawiają, że łatwiej wpaść w złość, krzyczeć na siebie nawzajem, wyładowywać swoje emocje na bliskich. Kłótnie mogą dotyczyć wszystkiego, kłócimy się przecież o najdrobniejsze detale. To mocny argument, ale badania wskazują na to, że w Święta zwiększa się liczba samobójstw…
Im bardziej perfekcyjnie mają być Święta, tym bardziej zwiększa się presja, jaką czujemy. Bywa tak, że członkowie rodziny nie mogą się dogadać co do wizji Świąt, np. dzieci nie odczuwają potrzeby angażowania się w gorączkowe przygotowania, bo nie zależy im na tylu potrawach i idealnym porządku w mieszkaniu, a rodzice czują się osamotnieni w przygotowaniach i zawiedzeni, więc przymuszają dzieci do pomocy. Rodzice z kolei mogą czuć presję, bo na Święta przyjeżdżają ich bardzo przywiązani do tradycji rodzice. Jest to spore uproszczenie, może być przecież też zupełnie inaczej; nie zawsze im starsze pokolenie, tym bardziej tradycyjnie chce obchodzić Święta. Ważne jest to, że miewamy różne wizje Świąt, a rzadko próbujemy otwarcie porozmawiać o potrzebach i oczekiwaniach, a następnie przekuć je na konkretne plany. Czy nie wspaniale by było, gdyby rodzinne świętowanie było czymś, na co wszyscy czekamy i z czego wszyscy się cieszymy?
Tradycja 4. Świąteczne kalorie
W filmie „Spencer” są sceny, w której członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej siadają na wagę przed Świętami i po Świętach. Są ważeni, by okazało się, czy przez Święta przybrali na wadze. To ich tradycja. Myślę jednak, że można mówić o podobnej tradycji w polskich domach. W pewnym sensie w dobrym tonie jest w okresie Bożego Narodzenia jeść dużo, wręcz do przesady i ponad swoje możliwości. Większość z nas przybiera wówczas na wadze. Czujemy się ociężali i przejedzeni. Czy ma to jakąkolwiek funkcję poza wpisywaniem się w pewien schemat? Czy naprawdę potrzebujemy tego i czujemy się z tym dobrze?
Tradycja 5. Świąteczne tabu
Istnieją pewne tematy, których przy świątecznym stole się nie porusza. Jeden z nich króluje w tym zestawieniu: polityka. Obecnie nasze społeczeństwo jest bardzo podzielone w obszarze światopoglądowym i społeczno-politycznym (a covid tylko dorzuca do tego pieca), co oznacza też, że z ogromnym prawdopodobieństwem przy jednym stole znajdą się przynajmniej dwie osoby o skrajnie odmiennych poglądach, które mogłyby wejść w zajadłą dyskusję. I bardzo często tak się dzieje… a od takiej dyskusji często tylko jeden krok do kłótni, a nawet do długotrwałego konfliktu. Czy to oznacza, że nie powinniśmy w ogóle rozmawiać o polityce w rodzinnym gronie?
Na pewno warto przyjąć, że różnica zdań nie musi odbierać nam poczucia wzajemnej bliskości. Czasami chcemy, aby nasi bliscy myśleli podobnie, jak my, bo wtedy jest nam jakoś łatwiej. Trzeba się jednak przygotować na to, że nie zawsze tak będzie. Chociażby dla rodziców często szokiem jest, gdy nastoletnie dzieci zaczynają mieć własne zdanie, często odmienne od ich zdania. Czy to nie jest jednak oznaka dojrzałości i rodzącej się niezależności? Podobnie jest ze wszystkimi relacjami. Wszak jest w nas potrzeba posiadania prawa do głosu i wyrażania swoich poglądów, a także potrzeba, by otrzymać od bliskich wysłuchanie, wsparcie, szacunek, akceptację i miłość niezależnie od tego, czy się z nami zgadzają, czy nie.
Co wiec zrobić przy świątecznym stole z tematami tabu, takimi jak polityka? Najlepiej nie bać się ich i nie uciekać od nich. Jeżeli taki temat zostanie poruszony przez kogoś, spróbujmy podjąć rozmowę z szacunkiem dla siebie nawzajem i dla cudzego zdania. Nie musimy przecież przekonywać się nawzajem do swoich racji. Naszym celem może być, by się nawzajem lepiej poznać; dowiedzieć się, co myślą i czują osoby dla nas ważne. Nie ma tematu, który definitywnie przekreśli bliskość między nami – to my o tym decydujemy!
Tradycja 6. Magia Świąt
W mediach i reklamach hasło „magia świąt” co roku bije rekordy popularności. Dla każdego pewnie oznacza to troszkę co innego. Ja bardzo lubię dreszczyk, który zdarza mi się czuć, gdy widzę bożonarodzeniowych dekoracje i słyszę świąteczną muzykę… chociaż najbardziej niezwykłym przeżyciem jest dla mnie wpatrywanie się w światło świecy migoczące w ciemności w wigilijną noc.
Atmosfera Świąt jest niewątpliwie czymś absolutnie wyjątkowym, wyczekiwanym, uwielbianym. Ma to być święto radosne, pełne rodzinnego ciepła. Tego życzymy sobie nawzajem i taką wizję kreują media. Mamy wysokie wymagania, poprzeczka zawieszona jest wysoko. Co się dzieje, gdy rzeczywistość okaże się odbiegać od naszych oczekiwań? Może pojawić się uczucie zawodu i frustracji, a w rezultacie i gorsze samopoczucie. Pytanie, czy warto jest nastawiać się na niepowtarzalną atmosferę jak z reklamy? Czy nie odbieramy sobie w ten sposób szansy na radosne świętowanie i dostrzeganie wartości tego, co mamy?
Czy istnieje jedna recepta na świąteczną gorączkę? Raczej trudno byłoby ją znaleźć, ale można pamiętać o kilku, najważniejszych kwestiach. Przede wszystkim o życzliwości i wyrozumiałości dla siebie oraz o dostrzeganiu i wyrażaniu własnych potrzeb. Następnie o dostrzeganiu potrzeb bliskich osób, wyrozumiałości i życzliwości dla nich. W końcu o tym, że niczego nie musimy, a wszystko ma służyć nam i naszym bliskim, byśmy mogli odpocząć, spędzić razem czas, poznać się lepiej i zbliżyć się do siebie.