
Kakao z mlekiem, ale bez cukru
Dzisiaj przyszła mi do głowy taka myśl – co jest dla mnie bardziej satysfakcjonujące: wypicie zwykłego kakao z mlekiem, ale bez cukru czy wypicie słodkiego kakao z pianką i marshmallows, takiego typowego, amerykańskiego, z rodzaju comfort food? Odpowiedź brzmiała: chętnie wypiłabym zwykłe kakao. Gdzieś na wsi, z widokiem na drzewa owocowe, przy drewnianym stole. W delikatnym, porannym słońcu, przy szumie liści. Dlaczego nie to drugie? Jest zbyt słodkie. To pierwsze pozostawia pewien niedosyt, ale jest to miły niedosyt. Czasem jest lekko gorzkie. Orzeźwia, stawia na nogi. Po prostu sprawiłoby, że poczułabym się dobrze.
Kakao z pianką i Netflix
A co z comfort food? Kojarzy mi się z taką miejską rozrywką, leniwym wieczorem przed ekranem mojego laptopa, na którym oglądam jeden z ulubionych seriali. Bardzo często miewam ochotę na takie wieczory, może jeszcze z lampką wina, chociaż niemal zawsze zostawiają one we mnie odczucie jakiejś frustracji, niedosytu, niezaspokojenia. Z jednej strony taki wieczór stanowi kwintesencję przyjemności w dzisiejszym świecie. Z drugiej strony moje ciało jakby tego nie czuło. Później bywa zmęczone, lekko ociężałe, niewypoczęte. Coś mi mówi, że w ten sposób nie odpocznę i nie nabiorę sił, nie poprawi mi to nastroju na dłuższą metę, a jednak mimo wszystko decyduję się na to. Jeżeli wiesz, o czym mówię, znasz pewnie ten stan. Oczekujemy, że przyjemności, które sobie serwujemy, na które czekamy i cieszymy się, kiedy w końcu nadchodzą, dadzą nam wytchnienie od pracowitego dnia, pozwolą osiągnąć lepszy nastrój i z nową energią pójść dalej. A dzisiaj mamy tyle sposobów na rozrywkę i przyjemność! Powinno to być takie proste…
Kakao z pianką na emocjonalny „dołek”
W ludzkim mózgu odczucia bólu i przyjemności muszą się równoważyć. Działa to w ten sposób, że gdy spotka nas coś bardzo przyjemnego, często później „wpadamy w dołek” emocjonalny, czujemy się gorzej, smutni, jacyś przygnębieni. Jednak po jakimś czasie nasz nastrój znowu wraca do normy. Czyli zarówno bardzo przyjemne, jak i bardzo przykre, bolesne doświadczenie, musi zostać „wyrównane” przez silne odczuwanie przeciwnego emocjonalnego stanu, zanim wszystko znowu się wyrówna i wróci do normy. Dodatkowo zarówno stan przykrości i bólu, jak i przyjemności, nie może trwać wiecznie. Potrzebne jest też „coś po środku”, co będzie trwało przez większość czasu.
Zobaczmy teraz, jak wpływa na naszą kondycję psychiczną i fizyczną obecna rzeczywistość. Już podstawowe czynności życiowe są źródłem przyjemności – seks, jedzenie… My w dzisiejszych czasach mamy łatwy i bezproblemowy dostęp zarówno do przyjemności seksualnej w różnej formie, jak i przyjemności w rodzaju comfort food – jedzenia tłustego lub słodkiego, „na pocieszenie”. Do tego korzystanie z mediów społecznościowych, aplikacji, platform streamingowych, robienie zakupów w Internecie itp. powoduje wiele wyrzutów dopaminy, hormonu odpowiedzialnego za odczuwanie przyjemności. Ten sam hormon odpowiedzialny jest również za powstawanie uzależnień… stąd te najbardziej nagradzające i przyjemne czynności i stany łatwo mogą się stać czymś, od czego się uzależnimy albo po prostu będziemy ich bardzo potrzebować, by wprowadzić się w dobry nastrój lub wyjść „z dołka”. Kto z nas nie kojarzy scen z seriali amerykańskich, gdy bohaterka (częściej w takich sytuacjach, przynajmniej w tych starszych serialach z przełomu stuleci, stawiana jest kobieta niż mężczyzna), która dopiero zerwała ze swoim partnerem, aby się pocieszyć zasiada w swojej piżamie i z kocem przed telewizorem, z dużym kubełkiem lodów o smaku peanut butter w jednej i łyżką w drugiej ręce? Płeć nie ma tutaj znaczenia, chyba większość z nas zna to uczucie, potrzebę podniesienia się na duchu, poprawienia sobie humoru, poczucia się choć trochę lepiej, nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy sytuacja wydaje się beznadziejna i wszystko wokół się sypie.
Kakao, które ugasi pragnienie
Czy to działa? Poprawia nam humor? Czujemy się lepiej? Często tak, przynajmniej na chwilę. Mamy jednak jakieś odczucie niedosytu. Po dłuższym czasie możemy nawet czuć się jeszcze gorzej, bo nasz umysł chce „wyrównać” proporcję między przyjemnością a dyskomfortem emocjonalnym. Co wtedy robimy? Często sięgamy po kolejną przyjemność, używkę w dosłownym lub przenośnym znaczeniu. Być może musi być już ona „silniejsza”, by zadziałać. I koło niestety zaczyna się zamykać. Biologia jest nieubłagana, nasz nastrój spada coraz bardziej, a my potrzebujemy coraz większej dopaminowej stymulacji, aby poczuć się przynajmniej „okej”. Nie mówiąc już o poczuciu zaspokojenia i głębszej satysfakcji, których poszukiwanie być może warto zacząć, dla odmiany, od delektowania się najzwyklejszym kakao z mlekiem, bez cukru 🙂