Kto z nas nie chce być zdrowy? Przecież pokładamy tyle starań, by nasza kondycja psychofizyczna była nie tylko zadowalająca, ale wręcz zachwycająca. W głębi serca chcemy zaskakiwać innych (a nawet siebie samych) zdrowym podejściem do dbania o własną witalność i stawać się inspiracją dla ludzi do zmiany na lepsze. Kupujemy karnety na siłownie, chodzimy na basen, fitness, ograniczamy spożycie alkoholu, rzucamy palenie, czy zaopatrujemy się w wielorakie suplementy, które mają zapewnić nam według producentów leków niezachwianą formę.
Kto by pomyślał, że tak pozornie właściwe podejście do życia, może w przesadnej formie nieść zagrożenia mierzące w całą populację? Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest…
Idea kultu zdrowia
Istnieje nazwa na opisane wyżej zjawisko, które może znasz, a może pierwszy raz się na nie natknęłaś/ natknąłeś. Owy healthism powstał jakiś czas temu, bo w 1980, jednak mimo upływu lat znalazł swoje miejsce we współczesności. Aby tradycji stało się zadość warto odwołać się do źródeł, czyli definicji słowa healthism. Twórca pojęcia- Robert Crawford- określa je jako ,,nową świadomość zdrowotną’’. Oznacza to, że zdrowie jest wartością wszechogarniającą, co sprawia, że pozytywne wartości w naszym życiu- np. szczęście, osiąganie celu, satysfakcję z tego, co się robi, czy czerpanie radości z życia codziennego są ściśle identyfikowane ze zdrowiem. To prowadzi do podporządkowania całej egzystencji zdrowiu, które to jawi się jako nadrzędna wartość. Krok po kroku zakrywa swoją istotnością powszechne sprawy, zwykłe przyjemności, a małe odstępstwa od normy wyolbrzymia na ogromną skalę, wywołując nieproporcjonalne wyrzuty sumienia i wstyd.
Konsekwencje rozszerzającej się utopii zdrowia
To przykre zjawisko przejawia się w wielu sferach naszego życia. Idąc ulicą możemy spotkać ogromne bilbordy dotyczące produktów czy zabiegów mających zapewnić nam zdrowie, a wszystko to pokazywane jest w towarzystwie nieziemsko wyrzeźbionych sylwetek i uśmiechniętych twarzy, sugerujące względne szczęście pod warunkiem skorzystania z oferty kampanii. Również przeglądając media społecznościowe zewsząd atakują nas reklamy prozdrowotne, które pokazują, jak powinno wyglądać ,,prawidłowe’’ życie osoby ceniącej zdrowie. Przez nadmierne rozgłaszanie tzw. ,,kultu zdrowia’’ osoby chcące nadrobić zaległości w dbaniu o swój dobrostan sięgają po atrakcyjnie prezentujące się, proste rozwiązania tj. diety- cud, tabletki odchudzające i suplementy, czy nawet cateringi dietetyczne, bo przecież w naszych zabieganych czasach nie ma chwili na przygotowanie pełnowartościowych posiłków. Wymienione starania, które czynimy, doprowadzają do zasilania budżetu firm farmaceutycznych i tych zajmujących się przemysłem dietetycznym, co uprzedmiotawia zdrowie, a nam daje rolę jego konsumentów.
Z życia wzięte?
Dowiedzieliśmy się trochę o ideologii healthismu, więc pora na rozpoznanie, czy przypadkiem nie jesteśmy ofiarami ,,kultu zdrowia’’. Charakterystyka osoby skrajnie skoncentrowanej na tym punkcie, według psychodietetyk Agaty Jasińskiej, może przejawiać się w różnych czynnościach: nadmiernej aktywności fizycznej (nawet w przypadku złego samopoczucia lub choroby), precyzyjnego liczenia kalorii, dbania o zdrowie ,,na własną rękę”- nie zasięgania rad od dietetyków czy trenerów personalnych oraz surowego traktowania siebie w przypadku opuszczenia treningu bądź zjedzenia czegoś słodkiego, co wprawia w nadmierne wyrzuty sumienia. Oprócz tego pojawiają się też obsesyjne myśli np. na temat odpowiedniego względem kultu zdrowia jedzenia, co ma swoje skutki w późniejszym unikaniu kontaktu z ludźmi, ponieważ martwimy się, że podczas spotkania towarzyskiego zjemy coś niezgodnego ze zdrową dietą.
Pozornie, życie takich osób wydaje się być idealne- smukła sylwetka, żywienie ze składających się z różnorodnych składników odżywczych i apetycznych posiłków, produktywnie spędzony dzień itd…wszyscy znamy profile na Instagramie, Facebooku albo Tik Toku, pokazujące podobny styl. Nie zapominajmy, że powyższe czynności nie klasyfikują jednoznacznie do bycia fanatykiem healthismu- są wskazówką, do zastanowienia się nad własnymi nawykami i schematami działań prozdrowotnych. Jeżeli jednak czujesz, że nie potrafisz zachować równowagi, najlepsze co możesz zrobić to udać się do specjalisty w danym zakresie. Dzięki temu będziesz mogła/mógł wrócić na właściwą ścieżkę.
Jak się przed tym bronić?
- Myślenie krytyczne
Współczesny świat daje nam wiele wyzwań, które wymagają od nas niezwykłej czujności. Powinniśmy więc z pewnym dystansem każdorazowo podchodzić do nowinek prozdrowotnych, pojawiających się na stronach internetowych, które są zazwyczaj niedostatecznie sprawdzone. Myślenie krytyczne ochroni nas przed popadaniem w falę euforii nad zaskakująco łatwymi rozwiązaniami naszych problemów.
- Wybaczanie i nie poddawanie się
W życiu nie wszystko jest jednoznacznie-albo czarne albo białe. Inne barwy też są mile widziane. Przeżywamy chwile, kiedy nie wszystko idzie tak, jakbyśmy chcieli. Pojawiają się gorsze dni, w których nie mamy ochoty postępować zgodnie z naszym codziennym harmonogramem. Co w takiej sytuacji zrobić? Po prostu odpuścić i wybaczyć sobie małe potknięcia. Nie bądźmy tacy perfekcyjni i surowi wobec samych siebie. Jeżeli popełniłeś jakiś błąd, to zawsze możesz go poprawić i zawalczyć jeszcze mocniej o lepszą/-ego siebie. Bo czasem warto coś stracić, by zyskać jeszcze więcej.
- Dążenie do przyjemności
Co jak co, ale bez przyjemności i poczucia sensu, wszelkie starania idą na marne. Faktem jest, że jeśli robisz coś, bo to po prostu kochasz i sama czynność jest dla ciebie nagrodą, to to jest największa motywacja, przez co istnieją większe szanse, że dane zachowanie będziesz powtarzał częściej, efektywniej i z większą satysfakcją. Dlatego jeżeli nie lubisz np. biegać a chcesz zrzucić zbędne kilogramy, to nie zmuszaj się do tego. Gdybyś tak zrobił/-a, bardzo możliwe, że na myśl o obojętnie jakiej aktywności fizycznej zrobiłoby ci się nie dobrze. Aby tego uniknąć, wybierz najbardziej pasującą do ciebie formę spełnienia zamiarów prozdrowotnych. Niech sama droga do wyznaczonego celu będzie czymś inspirującym i pozytywnym, a nie tylko jego rezultat. Niech owe starania czy to związane z jedzeniem, czy sportem będą sensem samym w sobie, a końcowe efekty skutkiem ubocznym. 😉
- Media społecznościowe nie oddają prawdy o człowieku- zachowajmy dystans
To, że ktoś ma zachwycające ciało, przygotowuje kolorowe i apetyczne posiłki , a codzienny grafik wypełnia wieloma aktywnościami nie tylko fizycznym, ale też tymi związanymi ze ścieżką zawodową, a przy tym prowadzi ożywione życie towarzyskie, co sprawia, że wydaje się być chodzącym ideałem, wcale o tym nie znaczy. Ktoś taki równie dobrze może przechodzić trudne chwile, kryzysy, przeżywać poważne wątpliwości albo po prostu udawać kogoś innego, a my nie będziemy mieć o tym pojęcia. W social mediach zazwyczaj pokazujemy tą lepszą, produktywną stronę siebie a nie tą leniwą, która ledwie ma siłę i czas zrobić sobie kanapki. To nic złego, że chcemy być dobrze przez ludzi oceniani, jednak czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nasz wizerunek może wpłynąć na innych. Z tego względu starajmy się nie oceniać pochopnie podejścia do zdrowia znanych nam osób, bo nie tylko zaszkodzimy innym, ale też sobie.
Nie pozostawiając żadnych wątpliwości, ideologia healthismu jawi nam się jako niebezpieczne podejście wtedy, gdy prowadzi do obsesyjnego skupiania się na tym, co zrobiliśmy nie tak w kontekście zdrowia, izoluje od bliskich, znajomych lub nawet kieruje ku wykluczeniu społecznemu, czyli podsumowując nie pozwala cieszyć się z życia holistycznie. Wygląda na to, że aby zachować zdrowy rozsądek trzeba nauczyć się pielęgnować indywidualny dla każdego, dobry na wszystko balans.
Bibliografia:
“Kult zdrowia”, Newseek Psychologia Extra 2/16
Borowiec A.,Lingowska I. (2012), Czy ideologia healthismu jest cechą dystynktywną klasy średniej w Polsce?
https://dziendobry.tvn.pl/zdrowie/healthism-definicja-zagrozenia-jak-sie-objawia-da342346-5309119 – wywiad z psychodietetyk Agatą Jasińską