
Rodzinne wyzwania
Z okazji Międzynarodowego Dnia Rodziny chcielibyśmy zaprosić Was do refleksji na temat etapów życia rodziny i tego, jakie wyzwania współcześnie przed nią stoją. Obserwujemy wiele zmian w modelu i sposobie funkcjonowania współczesnej rodziny. Coraz większa ilość par decyduje się na związki nieformalne, tak zwane małżeństwo dwu-karier, emigrację zarobkową czy różnorodne alternatywne formy życia rodzinnego. Zwiększa się ilość rozwodów, ponieważ zmieniają się priorytety – coraz częściej chcemy być w związku pod warunkiem, że czerpiemy z niego satysfakcję i poczucie szczęścia. Małżeństwo samo w sobie nie jest już tak ważną wartością, partnerzy nie chcą się zmuszać do trwania w relacji, jeżeli przestała im ona odpowiadać. Jednocześnie chcą dać swoim dzieciom to, co najlepsze i zadbać o ich rozwój, dlatego też w swoich nowych związkach po rozwodzie starają się budować od nowa życie rodzinne i bliskie relacje.
Fazy życia rodziny
W tym miejscu warto podkreślić, że chcielibyśmy Was zaprosić do refleksji bez oceniania jakichkolwiek wyborów dokonywanych przez innych ludzi. Psychologia opisuje kilka ogólnych faz życia rodziny, które mogą się wydawać dosyć mocno tradycyjne i nieuwzględniające przemian, jakie następują w społeczeństwie. Chciałabym je jednak przytoczyć ze względu na to, że niezależnie od tego, czy para decyduje się na tradycyjne zaręczyny, ślub i dzieci, czy też nie, wielu ludziom mogą towarzyszyć na konkretnym etapie ich życia i związków podobne wątpliwości, dylematy i wyzwania.
Zatem poniżej znajdziecie pewną propozycję podziału życia i rozwoju rodziny na etapy wraz z listą pytań, które mogą okazać się istotne, a może nawet kluczowe, na danym etapie. Być może będą one dla Was inspiracją na co zwrócić uwagę, o czym warto porozmawiać z partnerem i jakimi kwestiami się w Waszej rodzinie teraz zaopiekować.
1. Narzeczeństwo
– Jak być blisko, a jednocześnie pozostać sobą? Jak wspólnie realizować cele każdego z nas?
– Jak chcemy, aby wyglądał nasz związek? Jakie wspólne cele i plany chcemy sobie wyznaczyć?
– Jaki udział w naszym życiu chcemy, by mieli nasi rodzice? Jak układać relacje z nimi, by mieli świadomość, że partner jest teraz najważniejszy w naszym życiu, ale że na nich również nam bardzo zależy?
2. Wczesny okres małżeństwa (para bez dzieci)
– Gdzie chcemy zamieszkać, jaki tryb życia chcemy prowadzić?
– Jakie nowe zwyczaje, rytuały chcemy wprowadzić jako „świeżo upieczone” małżeństwo, a jakie rzeczy chcemy zachować z okresu narzeczeństwa?
– Jak układać relacje z rodzicami i teściami, aby były one dobre i bliskie, ale jednocześnie byśmy czuli, że jesteśmy od nich niezależni i podejmujemy własne decyzje?
– Jak wspólnie gospodarować finansami?
– Jak łączyć pracę i życie osobiste, by mieć czas dla siebie nawzajem?
– Kiedy i czy w ogóle zdecydować się na dziecko/dzieci?
3. Małżeństwo z małym dzieckiem/dziećmi (do 6. roku życia najstarszego dziecka)
– Jak chcemy wychować swoje dzieci? Jakie wartości chcemy im przekazać? Jakie zasady chcemy, aby obowiązywały w naszej rodzinie?
– Jak pogodzić rolę partnera i rolę rodzica?
– W jaki sposób podzielić się z partnerem obowiązkami domowymi, rodzicielskimi?
– Jak zachować balans między życiem rodzinnym i zawodowym?
4. Rodzina z dzieckiem/dziećmi w wieku szkolnym
– Jak pomóc dzieciom usamodzielniać i uniezależniać się, jednocześnie wspierając je i pielęgnując wzajemne relacje?
– Jak nauczyć dziecko odpowiedzialności za siebie i innych?
– Jak zachować balans między realizowaniem swoich własnych potrzeb a wychodzeniem naprzeciw potrzebom dziecka/dzieci i partnera?
5. Rodzina z dorosłym dzieckiem/dziećmi
– Jak poradzić sobie z syndromem „pustego gniazda”?
– W jakim stopniu uczestniczyć w życiu dorosłych dzieci i często także – ich dzieci, a naszych wnuków?
– Jak ułożyć sobie wspólne życie na nowo, gdy z powrotem jesteśmy w domu we dwójkę z partnerem, bez naszych dzieci?
6. Emerytura
– Jakie nowe cele przyjąć, gdy nie wychowujemy już swoich dzieci i nie pracujemy zawodowo, za to mamy więcej czasu dla siebie?
– Jak pogodzić się z przemijaniem, chorobą, starością i z tym, że w końcu przyjdzie pora na ostateczne pożegnanie się z partnerem, dziećmi?
Czy któreś z przedstawionych tutaj pytań i dylematów wydaje ci znajome, bliskie? Czujesz, że stoją przed tobą wyzwania związane z jednym z powyższych etapów życia rodziny? Jeżeli potrzebujesz wsparcia i rozmowy na ten temat, zapraszamy na konsultacje psychologiczne i konsultacje psychoterapeutyczne w Promenie. Rozmowa z psychologiem czy psychoterapeutą może pomóc uświadomić sobie, jakich problemów doświadczamy, ale także – jakie posiadamy zasoby, które mogą pomóc nam się z tymi problemami i wyzwaniami zmierzyć.
Learn More
SYNDROM GOTUJĄCEJ SIĘ ŻABY
O syndromie gotującej się żaby wspomina się często w kontekście związków, relacji rodzinnych, pracy czy przyjaźni. Syndrom ten został opisany przez francuskiego filozofa i pisarza, Oliviera Clarka. Żaba ma umiejętność dostosowywania temperatury swojego ciała do temperatury otoczenia. Jeżeli wrzuciłoby się ją do garnka z wrzącą wodą, od razu by wyskoczyła. Jednak jeżeli znajdzie się w garnku z zimną wodą, która będzie bardzo powoli podgrzewana, żaba zacznie dostosowywać się do stopniowo coraz wyższej temperatury. Zużyje na to całą swoją energię. Kiedy woda stanie się wrząca, a żaba zacznie się gotować, nie będzie już miała sił, aby uciec – i umrze.
Stopniowo zwiększająca swoją temperaturę woda symbolizuje nasze otoczenie, które sprawia, że „naginamy się” do niesprzyjających nam warunków i krok po kroku przesuwamy nasze granice. Zgadzamy się na kolejne ustępstwa i zużywamy energię, by jakoś funkcjonować, odnajdywać rozwiązania, wypierać lub zagłuszać swoje prawdziwe uczucia. Nie zauważamy zmian, jakie w nas następują. Zaczyna gdzieś głęboko w nas wzbierać złość, frustracja, rozpacz, poczucie pustki i wypalenia. Mogą one powodować ból i dolegliwości ciała, długotrwały stres, nieokreślony lęk i niepokój. W syndromie gotującej się żaby istotne jest to, że żabę zabija nie woda, a brak decyzji, by ratować się, póki są siły i czas.
Z toksycznej sytuacji, relacji, otoczenia bardzo często niesamowicie trudno jest się wyrwać. Znajdujemy wiele argumentów, by tego nie robić. Poświęcamy się w nadziei, że w końcu przyjdzie nagroda; z przekonania, że tak właśnie należy postąpić; z braku nadziei na istnienie lepszego rozwiązania. Mówimy sobie „jeszcze tylko tydzień, miesiąc, rok…”, „tak się staram, że w końcu musi być lepiej”, „jakoś wytrzymam!”. Nie dostrzegamy, gdy nasza energia zbliża się do wyczerpania i coraz bardziej tkwimy w marazmie, bezruchu; bezradni, bezsilni i przekonani, że nic nie jesteśmy w stanie zmienić. Pozbawieni optymizmu, nadziei, radości życia, marzeń, odwagi.
Celowo nie opisuję syndromu gotującej się żaby z naciskiem na związki czy życie zawodowe, ponieważ uważam, że warto dzisiaj spojrzeć na niego w kontekście kryzysu humanitarnego wywołanego wojną w Ukrainie. Raczej jeszcze nie dziś ani nie jutro dotknie nas syndrom gotującej się żaby. W końcu dotyczy on sytuacji rozwijających się w dłuższym okresie czasu – wolno, ale systematycznie. Stopniowe rezygnowanie ze swojego komfortu psychicznego i fizycznego, przesuwanie swoich granic, ignorowanie swoich uczuć i spychanie swoich potrzeb na coraz dalszy plan. Może warto szczerze odpowiedzieć sobie na pytania: czy nie rzuciłem/-em się w wir działania i pomocy, ignorując swoje potrzeby, uczucie zmęczenia, wypalenia, stresu, lęku? Czy tworzę sobie przestrzeń na pielęgnowanie relacji i dbanie o siebie oraz o to, co sprawia mi radość, nadaje mojemu życiu sens, dodaje mi skrzydeł? Czy może odmawiam sobie tych rzeczy, bo wydaje mi się, że obecnie „są dużo ważniejsze sprawy” i priorytetem jest, by pomagać, dając z siebie wszystko? Może poddaję się presji otoczenia; czuję, że będę „złym człowiekiem”, „egoistą”, jeżeli będę dbać o siebie, gdy tyle osób zostało pozbawionych swojego dotychczasowego życia, straciło najbliższych, domy, pracę?…
To pułapka, której można nie zauważyć. „Jeszcze tylko tydzień, miesiąc, rok…” – a przecież nie wiemy, kiedy to się skończy, osób potrzebujących pomocy będzie z pewnością wciąż przybywać. Przyjdą mrożące krew w żyłach wiadomości, a może i bezpośrednie zagrożenia… KTO przeżyje za nas nasze życie, jeżeli my damy za wygraną? Kto będzie walczyć o nasze potrzeby? Czy ktoś przyjdzie NAM z pomocą, by uratować nas od rosnącej frustracji, złości, gniewu, agresji, nienawiści, które mogą w nas kiełkować powoli i niezauważalnie, dzień za dniem, głęboko pod powierzchnią, podczas gdy my będziemy rezygnować ze swoich kolejnych potrzeb, granic, z radości życia? Jak zdołamy pomóc innym podnieść się po przeżytej traumie, wziąć sprawy w swoje ręce i patrzeć z nadzieją w przyszłość, gdy sami stracimy siły, nadzieję i poczucie, że trzymamy w rękach ster naszego życia?
SYNDROM GOTUJĄCEJ SIĘ ŻABY
O syndromie gotującej się żaby wspomina się często w kontekście związków, relacji rodzinnych, pracy czy przyjaźni. Syndrom ten został opisany przez francuskiego filozofa i pisarza, Oliviera Clarka. Żaba ma umiejętność dostosowywania temperatury swojego ciała do temperatury otoczenia. Jeżeli wrzuciłoby się ją do garnka z wrzącą wodą, od razu by wyskoczyła. Jednak jeżeli znajdzie się w garnku z zimną wodą, która będzie bardzo powoli podgrzewana, żaba zacznie dostosowywać się do stopniowo coraz wyższej temperatury. Zużyje na to całą swoją energię. Kiedy woda stanie się wrząca, a żaba zacznie się gotować, nie będzie już miała sił, aby uciec – i umrze.
Stopniowo zwiększająca swoją temperaturę woda symbolizuje nasze otoczenie, które sprawia, że „naginamy się” do niesprzyjających nam warunków i krok po kroku przesuwamy nasze granice. Zgadzamy się na kolejne ustępstwa i zużywamy energię, by jakoś funkcjonować, odnajdywać rozwiązania, wypierać lub zagłuszać swoje prawdziwe uczucia. Nie zauważamy zmian, jakie w nas następują. Zaczyna gdzieś głęboko w nas wzbierać złość, frustracja, rozpacz, poczucie pustki i wypalenia. Mogą one powodować ból i dolegliwości ciała, długotrwały stres, nieokreślony lęk i niepokój. W syndromie gotującej się żaby istotne jest to, że żabę zabija nie woda, a brak decyzji, by ratować się, póki są siły i czas.
Z toksycznej sytuacji, relacji, otoczenia bardzo często niesamowicie trudno jest się wyrwać. Znajdujemy wiele argumentów, by tego nie robić. Poświęcamy się w nadziei, że w końcu przyjdzie nagroda; z przekonania, że tak właśnie należy postąpić; z braku nadziei na istnienie lepszego rozwiązania. Mówimy sobie „jeszcze tylko tydzień, miesiąc, rok…”, „tak się staram, że w końcu musi być lepiej”, „jakoś wytrzymam!”. Nie dostrzegamy, gdy nasza energia zbliża się do wyczerpania i coraz bardziej tkwimy w marazmie, bezruchu; bezradni, bezsilni i przekonani, że nic nie jesteśmy w stanie zmienić. Pozbawieni optymizmu, nadziei, radości życia, marzeń, odwagi.
Celowo nie opisuję syndromu gotującej się żaby z naciskiem na związki czy życie zawodowe, ponieważ uważam, że warto dzisiaj spojrzeć na niego w kontekście kryzysu humanitarnego wywołanego wojną w Ukrainie. Raczej jeszcze nie dziś ani nie jutro dotknie nas syndrom gotującej się żaby. W końcu dotyczy on sytuacji rozwijających się w dłuższym okresie czasu – wolno, ale systematycznie. Stopniowe rezygnowanie ze swojego komfortu psychicznego i fizycznego, przesuwanie swoich granic, ignorowanie swoich uczuć i spychanie swoich potrzeb na coraz dalszy plan. Może warto szczerze odpowiedzieć sobie na pytania: czy nie rzuciłem/-em się w wir działania i pomocy, ignorując swoje potrzeby, uczucie zmęczenia, wypalenia, stresu, lęku? Czy tworzę sobie przestrzeń na pielęgnowanie relacji i dbanie o siebie oraz o to, co sprawia mi radość, nadaje mojemu życiu sens, dodaje mi skrzydeł? Czy może odmawiam sobie tych rzeczy, bo wydaje mi się, że obecnie „są dużo ważniejsze sprawy” i priorytetem jest, by pomagać, dając z siebie wszystko? Może poddaję się presji otoczenia; czuję, że będę „złym człowiekiem”, „egoistą”, jeżeli będę dbać o siebie, gdy tyle osób zostało pozbawionych swojego dotychczasowego życia, straciło najbliższych, domy, pracę?…
To pułapka, której można nie zauważyć. „Jeszcze tylko tydzień, miesiąc, rok…” – a przecież nie wiemy, kiedy to się skończy, osób potrzebujących pomocy będzie z pewnością wciąż przybywać. Przyjdą mrożące krew w żyłach wiadomości, a może i bezpośrednie zagrożenia… KTO przeżyje za nas nasze życie, jeżeli my damy za wygraną? Kto będzie walczyć o nasze potrzeby? Czy ktoś przyjdzie NAM z pomocą, by uratować nas od rosnącej frustracji, złości, gniewu, agresji, nienawiści, które mogą w nas kiełkować powoli i niezauważalnie, dzień za dniem, głęboko pod powierzchnią, podczas gdy my będziemy rezygnować ze swoich kolejnych potrzeb, granic, z radości życia? Jak zdołamy pomóc innym podnieść się po przeżytej traumie, wziąć sprawy w swoje ręce i patrzeć z nadzieją w przyszłość, gdy sami stracimy siły, nadzieję i poczucie, że trzymamy w rękach ster naszego życia?
Learn More